wtorek, 22 września 2015

Knedel na zdradę

Pomaganie to chyba moja życiowa misja. Tym razem rzecz dotyczy przyjaciółki, której facet okazał się nieco "mniej wierny" niż myślała. Nie jestem czarownicą, żeby zrobić lalkę voodoo i wbić igłę tam, gdzie gagatka zaboli najbardziej. Ale dom mój zawsze otwarty, chusteczek w nim pełno, kuchnia działa a wino się chłodzi. A. przyniosła śliwki. Dobre. Węgierki. No to trzeba było skonstruować knedle. Żeby się przy chandrze nie opychać słodyczami, a jednak nieco podnieść sobie poziom cukru. Przepis prosty. Prostszy niż życie z takim...


knedle ze śliwkami:
ugotowane ziemniaki (ok 1 kg), wystudzone i przeciśnięte przez praskę
mąka pszenna 
1 jajko

wypestkowane śliwki (ok 70 dkg)
masło, cukier/syrop klonowy/miód




Do przeciśniętych ziemniaków dodajemy jajko i zaczynamy wyrabiać ciasto. Dosypujemy mąkę w takiej ilości, żeby ciasto się lepiło ale ze sobą a nie z dłońmi. Wtedy urywamy nieduże kawałki, robimy kulkę, spłaszczamy, montujemy w środek śliwkę i szczelnie zaklejamy. Wrzucamy na wrzątek osolony i z dodatkiem oleju. Gotujemy ok. 5 minut. Podajemy z dowolnymi dodatkami :-) Wino też może być, wszak pasuje do wszystkiego!


środa, 26 sierpnia 2015

Na szybko dla A. Kurki!

Zapewne A. ma randkę. Ostatnio często ma randki. I dobrze, wszak aktywność służy. Szczególnie emocjonalno-fizyczna. Z tego powodu A. gotuje. Wiem, że robi genialnego indyka z ryżem. Zatem, tak na szybko, może dziś Wybranek zje kurki? 

kurki w śmietanie:
30-40 dkg kurek
1 cebula
1 ząbek czosnku
sól, pieprz
pół szklanki białego wina
2-3 łyżki śmietany
czubata łyżka posiekanej natki
duża łyżka masła


Na roztopione masło wrzucamy pokrojoną w kostkę cebulę, dodajemy dość grubo pokrojone (umyte wcześniej!) kurki oraz posiekany czosnek. Dusimy ok 5 minut, po czym dodajemy wino, sól i pieprz. Dusimy aż wino wyparuje (tym razem ok 10 minut). Dodajemy śmietanę, którą rozprowadzamy w małej ilości sosu, żeby nie było grudek. Na końcu posypujemy lub mieszamy z natką. 
Można użyć jako sos do makaronu albo zjeść z pieczywem.
A., smacznego! :-)

Jeden burak - dwie zupy

Nie lubię buraków. Szczególnie tych życiowych. Mam wrażenie, że bycie kobietą w słusznym wieku, wyjątkowo takich przyciąga. Wszak partnerstwo czy związek, o małżeństwie nie wspomnę, to sztuka kompromisu, umiaru i współpracy. A tu trafiają się elementy dwóch kategorii. Albo ci, których poprzednia rzuciła, albo tacy, którzy jeszcze nawet tej pierwszej nie znaleźli. Maminsynkowie, mazgaje, fajtłapy życiowe, mendy... Wszyscy z jedną wspólną cechą: nieprzydatnością do spożycia. Jak burak. Przynajmniej dla mnie. Bo buraków nie lubię.
Jednakże jak wiadomo to czerwone warzywo jest dla organizmu pożyteczne, próbuję się więc czasem przełamać i co nieco z niego zjeść. Dobrym wyjściem jest boćwina, zwana też botwiną, bo podana w wersji na zimno może stać się chłodnikiem. Praktyczne to szczególnie kiedy chcemy urozmaicić obiad, serwując "dla każdego coś dobrego", czyli dwie zupy. A praca przy tym wcale nie podwójna.

Bazą do obu zup jest wywar, który przygotowujemy z:
marchewki, pietruszki, selera, pora
jednego pęczka posiekanej botwinki (drugi pęczek zostawiamy surowy)
sól, pieprz, liść laurowy, ziele angielskie, sok z cytryny
łyzka masła
Wszystko tradycyjnie wrzucamy do gara i gotujemy do miękkości warzyw.

zupa:
Wywar pozbawiony warzyw mieszamy z posiekaną natką pietruszki, w razie potrzeby doprawiamy solą. Podajemy z kleksem kwaśnej śmietany i gotowanymi lub pieczonymi ziemniakami.


chłodnik:
Do wystudzonego wywaru dodajemy:
posiekaną drobno surową botwinę (cały pęczek)
pęczek natki pietruszki
pęczek szczypiorku
pęczek koperku
3/4 szklanki jogurtu naturalnego
3/4 szklanki kwaśniej śmietany 18% (oczywiście może być też sam jogurt)
Wszystko mieszamy do jednolitej konsekwencji (żeby nie było grudek jogurtu ani śmietany). Odstawiamy na min. 1 godz do lodówki.


Ciasto ze śliwkami na rozładowanie stresu

Ciasto jest praktyczne z wielu względów. Po pierwsze robiąc je, można sobie ulżyć pretensje do wszystkich, którzy nam zawinili. Rozbijanie jaj, ucieranie mąki, topienie masła. Ach! Sama przyjemność. Wszak nie zawsze można wygarnąć, wykrzyczeć ani nawet zwyczajnie powiedzieć co człowiekowi leży na wątrobie. A aktywność kuchenna jest najprzyejmniejszą aktywnością. Po drugie, jest efekt: mozna zjeść coś zdrowego słodkiego, bez chemicznego syfu. Czyli same korzyści.
Ja tego ciasta też nie robiłam ot tak... Długa to historia, do przeczytania na fejsbukowej Przeterminowanej Trzydziestce.
Ale do rzeczy: mało cukru, karob, mąka gryczana, śliwki i płatki migdałowe. Pychaaaaa :-)


ciasto karobowe ze śliwkami:
(w zależności od wielkości foremki różna jest ilość ale proporcje stałe - cukier:mąka; 1:2)
1 duża szklanka mąki (dowolnej)
1/2 szklanka cukru (brązowego, biały jest bardziej słodki)
1 łyżeczka proszku do pieczenia
2 łyżeczki karobu
4 jajka
15 dkg roztopionego masła
1/4 szkalnki oleju

pół kilograma śliwek wypestkowanych, posypanych łyżką mąki ziemniaczanej i łyżką cukru
2-3 łyżki płatków migdałowych


Jajka ze szczyptą soli ucieramy na gładką masę. Dodajemy powoli pozostałe składniki: cukier, masło, olej, karob i mąkę wymieszaną z proszkiem do pieczenia. Wylewamy ciasto do foremki, układami śliwki i posypujemy płatkami migdałowymi. Pieczemy ok 40 min w temp. 180 stopni. 
Jeśli dodamy do upieczonego ciasta kulkę lodów, nikt nie będzie w stanie zepsuć nam humoru!

czwartek, 13 sierpnia 2015

Impresje jeziorne

Lubię ciepło. Miejskie lato daje jednak czasem w kość. Docenia się wtedy choćby małą kałużę, w której można schłodzić spuchniętą upałem stopę. Tym razem z dwiema A. postanowiłyśmy poeksplorować kałużę kilkuhektarową. Szybkie pakowanie, trzy godziny gubienia się po wiejskich drogach i dotarłysmy do celu. Wiejskość w zapachu powietrza i wody. I też wiejskość na talerzu, bo produkty tylko lokalne. Ponieważ mówią, że gdzie kucharek sześć tam człek głodny chodzi, więc jako że nas były trzy, produkcja jedzenia była z poziomu poligonu wojska. 
I nie ma takiej okazji, żeby nie pasowały naleśniki! Niezależnie od preferencji, zawsze można je wysmarować czymś, co uczyni je smacznymi.
Z racji ubogości wyposażenia, ciasto również robione specyficznie. Jak to nad jeziorem: mleka moze nie być ale zawsze jest piwo. Zatem ciasto piwne!


ciasto naleśnikowe:
1 jajko
szklanka piwa
mąka
szczypta soli
łyżeczka cukru

Składniki mieszamy tak, żeby wyszło dość rzadkie ciasto. Smażymy z obu stron.



Naszymi dodatkami były znalezione w odmętach lodówki powidła śliwkowe z dodatkiem jogurtu greckiego (to wersja na słodko) oraz salami, żółty ser i pomidor (w wersji wytrawnej). Do tego sos czosnkowy. Ciężki, ostry i pyszny. 

sos czosnkowy (przepis A.):
musztarda
majonez
posiekany czosnek
sok z cytryny
sól, pieprz

Wymieszane i gotowe!


Acha! Butelka prosecco, pasuje do obu kombinacji :-)

środa, 22 lipca 2015

Ogórkowy sentyment

Nie umiem robić przetworów. Wynagradzam to robieniem ogórków kiszonych lub małosolnych, bo te, udają mi się zawsze. To efekt kulinarnego terroryzmu mojej Babci. Kiedy miałam mało lat, może 5, może więcej, w każdym razie na tyle mało, że kuchnia nie interesowała mnie w ogóle, Babcia postanowiła nauczyć mnie robić kiszone ogórki. Dość wcześnie, ale jak sądzę, uznała to za odpowiedni czas. Jak to kobieta tamtych czasów, gardziła przepisami, ponieważ wszystko robiła "na smak". 
W pewne letnie popołudnie wzięła mnie za frak, postawiła przy podwórkowym hydrancie i nakazała spróbowanie dziwnej cieczy, którą mieszała w wiaderku. Na próbę protestów odpowiedziała tylko "spróbuj, bo tego smaku nigdy nie zapomnisz i dobre ogórki będziesz robić". Miała rację. Czegoś tak paskudnego moje dziecięce podniebienie nie było w stanie zdzierżyć. Potworna ilość soli rozpuszczonej w lodowatej wodzie. Plułam dalej niż widziałam. Babcia stwierdziła, że "tak na soli oszukują", że trzeba nauczyć się smaku a nie ilości, wtedy zawsze dobrze wyjdzie. Wszak ogórki za mało posolone zgniją, za dużo, nie ukisną. 
Od czasu jak jestem "dorosła", robię małosolne i kiszone. I naprawdę zawsze są genialne. Choć robione na miejskich ogórkach, które cholera wie czym podlewane były. Poza proporcją soli (woda faktycznie musi być mocno słona), ważny jest jeszcze dodatkowy zabieg: moczenie ogórków. Po zakupie wrzuca się ogórki do miski z zimną wodą z kranu i zostawia na 3-5 godzin. Dopiero potem wkłada się je do słoików.



ogórki małosolne (1 duży słój):
1 kilogram małych ogórków gruntowych
zestaw kiszeniowy (chrzan, koper w łodygach, czosnek)
liść laurowy (3-4 sztuki)
kilka ziarenek ziela angielskiego i pieprzu
woda z solą (zimna kranówa posolona tak, że twarz wykręca ale nie jest jeszcze biała)
2-3 łyżki żuru (tylko w wersji małosolne, wtedy szybciej kisną)

Układamy na dnie słoja chrzan, koper i czosnek. Układamy namoczone ogórki, dodajemy pozostałe składniki. Zalewamy wodą z solą oraz żurem. Zostawiamy na parapecie na dwa dni. 
Babcia zawsze na wierzch kładła liść wiśni lub czarnej porzeczki, wtedy ogórki dostają fajnego aromatu. Ale bez liścia też jest w porządku.


P.S. Tak w ogóle to ja nie jem za bardzo mięsa ale przy małosolnych nie odmówię sobie kanapki z szynką parmeńską :-)

wtorek, 21 lipca 2015

Truskawki czyli strawa i napitka

Truskawki powoli uciekają ze straganów, a co za tym idzie, ze stołów. A jakby nie było, szlachetny to owoc, którego film Pretty Woman wyniósł do rangi ambrozji. Ze mną niestety Richard nie siedzi i w wannie owoców nie serwuje oraz szampanem nie upija. Dobrze, że na A. zawsze można liczyć i przygotować sobie ucztę. A dziś grane pankejki, które w naszym wydaniu w ogóle nie są amerykańskie oraz drink, który nam po prostu "wyszedł". Wszak potrzeba matką wynalazków. Zatem od dziś mamy na to prawa autorskie :-)



placki z truskawkami i mascarpone:
1 szklanka mąki (najlepiej gryczanej)
pół łyżeczki proszku do pieczenia (w oryginalnych amerykańskich przepisach jest więcej ale średnio to zdrowe)
1 jajko
szczypta soli
łyżeczka miodu
woda gazowana

mascarpone
truskawki, borówki (albo jakieś inne owoce)
syrop klonowy

Składniki ciasta wrzucamy do miski i robotem robimy ciasto. Musi być nieco gęściejsze niż na naleśniki. Smażymy na oleju z obu stron. Układamy na talerzu, na to warstwa mascarpone, owoce, placek, itd. Na to układamy owoce i polewamy syropem klonowym. 



drink tuskawkowy (1 porcja):
6-8 truskawek zmiksowanych blenderem z jedną łyżeczką syropu klonowego
1/2 szklanki prosecco
1/4 szklanki aperolu
Na dno szklanki wlewamy truskawki, na to prosecco i aperol. Oczywiście wszystko schłodzone. Pychaaaaaa!