Nie zawsze jest tak jakby się chciało, żeby było. I nie zawsze da radę coś z tym zrobić, bo chociaż podręczniki motywacyjne mówią co innego, okoliczności są niesprzyjające. Czasem trzeba przyoblec się w skorupkę i poczekać. A jednak cierpliwość nie jest moją mocną stroną. Im jestem starsza, tym gorzej. Może dlatego, że czas płynie szybciej niż kiedyś. A może dlatego, że już minął kawałek życia, który można "rozliczyć". Do tego wszystkiego pogoda robi psikusa, fundując zimno i deszcz w samym środku lata.
W związku z tym, najchętniej położyłabym się pod kocem z kubkiem herbaty i przeleżała tak aż do zmiany sytuacji. Gotować też mi się nie chce. Więc wygrzebałam to, co w lodówce i zrobiłam sałatkę. Nawet trochę poprawił mi się po niej humor...
sałatka z rybą wędzoną:
ok. 15 dkg wędzonej ryby (dowolnej, ja użyłam dorsza)
sałata (mogą być też kiełki)
1 pomidor
1 ogórek
1 cebulka dymka ze szczypiorkiem
sól, pieprz, oliwa, sos balsamiczny (ja używam figowego)
Na talerzu rokładamy porwaną na kawałki sałatę, na to pokrojony w kawałki pomidor, ogórek, porwana na kawałki ryba i cebula ze szczypiorkiem. Delikatnie solimy, wszak ryba jest już słona, dodajemy pieprz. Polewamy oliwą i sosem balsamicznym. I uśmiechamy się, mimo wszystko.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz